patrzeć
jak ona siedzi
w
pociągu ekspresowym
znikąd
donikąd
kremowa
karnacja
platynowe
włosy suchej jesieni
zgniłozielone
spodnie wiejskiego stawu
czarne
buty na podkutym obcasie
bławatkowy
sweter z cienkiej wełenki
wskazujący
palec
z
ciemnosinym lakierem na paznokciu
muska
ekran puka opuszką
z
niepowtarzalnymi liniami papilarnymi
w
imiona tych z którymi
rozmawia
o niczym szczególnym
zabijając
czas podróży
znikąd
donikąd
lekko
garbaty nos
przedłużone
rzęsy
fioletowa
szminka
róż
na policzkach
pręty
czerwonego słońca
na
październikowych nogach
ścieżka
wydeptana w zagłębieniu kręgosłupa
schodzi
na dno doliny wciętej
między
dwa uprawne pagóry
gdzie
spod butwiejących liści
bije
gorzkie źródło
bezludna
droga do starości i śmierci
przez
okno ekspresu
znikąd
donikąd