jak
na koniec czegoś co nazywasz studiami
klecisz
coś na kształt pracy dyplomowej
z
fragmentów pościąganych z netu
dostajesz
dyplom ukończenia
wyższej
szkoły czegoś i czegoś
piszesz
CV i dołączasz imponującą
listę
książek których nie czytałeś
przyjmują
cię jesteś idealny
do
działu logistyki zakupów sprzedaży
w
międzyczasie politycy historycy dziennikarze –
nawet
nie zauważyłeś że nie ma między nimi różnicy
bo
nic nie interesuje cię tak
jak
nowa apka na smartfona –
toczą
spór czy skazane na klęskę powstanie
w
środku ludnego miasta było potrzebne
chcąc
nie chcąc odpryski docierają
do
twoich wiecznie zajętych uszu
przebijają
bębenki warczące w czas wieczornych apeli
gdzieś
w głębi duszy kusząco wyją syreny
przez
pewien czas żyjesz normalnie
to
znaczy tak jak wszyscy
zakładasz
rodzinę bierzesz kredyt
mimo
licznych wad tego rozwiązania
budujesz
domek na osiedlu za miastem
jak
awansujesz na szefa działu
stać
się na tkwienie w korku nowym SUV-em
ale
nie stać cię na utratę dziadowskiej pracy
dwie
raty dzielą cię od bezdomności
więc
kiedy nadchodzi moment
kiedy
trzeba to zrobić
robisz
znak krzyża
chociaż
dawno temu przestałeś chodzić do kościoła
może
Bóg pomoże a jak nie to chuj
z
okrzykiem kurwaaaaa!!!
umierasz
ale nie wszystek
zostawiasz
za sobą pomnik
albo
przynajmniej tablicę pamiątkową
poświęconą
przez księdza który lubi chłopców
takich
jak ty